Hej
Wreszcie się zebrałam i dziś przedstawię maskę do włosów Kallos Latte.
O tej masce było głośno w blogosferze. Wiele pozytywnych opinii na jej temat się pojawiło. A jaka jest moja, dowiecie się w dalszej części posta.
Po zdejmowaniu koloru z moich włosów były one w okropnym stanie. Na szczęście nie było aż tak źle, ale jednak były przesuszone, rozdwojone, itp. Musiałam im jakoś pomóc.
Pierwszym krokiem było przycięcie. Drugim odżywki.
Będąc pewnego razu w Hebe, natknęłam się na tą maskę. Pamiętając niektóre opinie o niej, zdecydowałam się ją zakupić.
Przejdźmy do konkretów. :)
Maska do włosów Kallos Latte z proteinami mleka
Pojemność: 275 ml
Cena za którą ją kupiłam: 5 zł
Skład:
Substancje w nim zawarte nawilżają, zmiękczają, wygładzają skórę i włosy, zapobiegają plątaniu się włosów, ułatwiają ich rozczesywanie, nadają połysk, zmniejszają elektryzowanie.
Maska ma całkiem ładny zapach. Choć za pierwszym razem wydawało mi się, ze jest okropny.
Jest cudowna w konsystencji. Dobrze rozprowadza się na włosach. Jest wydajna.
Użyłam ją około 8 razy, na włosy za łopatki i tylko tyle ubyło. Nie wiem czy dokładnie widać. W każdym razie niewiele jej zniknęło. Rozprowadzałam ją od końcówek(tam więcej maski) po prawie czubek włosów(tu już tylko malutko, tyle co mi zostało na palcach).
Jak działa?
Na moje włosy dobrze. Głównie dzięki niej wróciły do normalnej kondycji. Są gładkie, miękkie i lśniące. Dobrze się rozczesują.
Nie zauważyłam by mi obciążała włosy, ale lepiej unikać kładzenia od czubka głowy.
Używam ją mniej więcej raz w tygodniu i zostawiam na włosach.... przez czas, w którym się kąpię, czyli ok. 5-15 min.
Ogólnie z mojego doświadczenia z nią, polecam. :)
Efekty są dobre, wydajność również. Jakość do ceny rewelacja.
Przed położeniem maski myję włosy szamponem Syoss KERATIN Hair Perfection. Wcześniej Syoss Repair Therapy. Z tym pierwszym bardziej się polubiłam.
~~xoxo
Shion